Przewoźnicy kolejowi: Pociągi Deutsche Bahn z Szczecin do Hamburg. Kup w Omio oficjalne bilety na pociąg Deutsche Bahn na trasie Szczecin - Hamburg w cenie już od 139 zł (30 €). Znajdziesz u nas terminy i bilety na pociąg ponad 1000 przewoźników, dzięki czemu możesz zarezerwować najpopularniejsze połączenia.
Podróż pociągiem ze stacji Wrocław Główny do stacji Warszawa trwa średnio 5 godzin i 29 minut, a na tej trasie kursuje około 21 pociągów dziennie. Czas podróży może być dłuższy w weekendy i święta, zatem do wyszukania konkretnego dnia podróży można wykorzystać planer podróży.
Podróż pociągiem ma dla wielu turystów nieodparty urok. Czy jednak nadal opłaca się podróżować koleją w dobie tanich linii lotniczych? Przygotowaliśmy dla Was przewodnik po 7 niezwykłych europejskich miastach, do których warto pojechać pociągiem z Polski.
. „Uwaga! Uwaga! Zawiadamia się, że ze względu na wystawę plakatu kolejowego »Podróż koleją skraca czas« dworzec będzie nieczynny do odwołania. Wszystkim podróżnym życzymy przyjemnej podróży” – oto najsłynniejsze podsumowanie jakości usług PKP, zawarte przez nieodżałowanego Mistrza Stanisława Bareję w „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” (1978).Niegdyś w „Fakcie” miałem rubryczkę „Bareja wiecznie żywy” (ufając, że Mistrz nie obraziłby się na parafrazę zdania o ojcu światowej rewolucji proletariackiej). Opisywałem w niej przypadki, świadczące o tym, że zjawiska, zaobserwowane i opisane przez Bareję w jego filmach, nie skończyły się wraz z upadkiem Peerelu, ale trwają w najlepsze i nawet się twórczo rozwijają. Są w III RP – dziś rządzonej przez dbający o „zwykłych Polaków” socjaldemokratyczny rząd – rejony, w których Bareja czułby się jak we wspomnianym 1978 roku. To, dla przykładu, Poczta Polska (nowy rozdział moich przygód z tą instytucją, które dzielę z dziesiątkami tysięcy innych przymusowych klientów, to temat na osobny tekst), ale też Polskie Koleje Państwowe – w tym wszystkie podlegające tej czapie tu bareizm się nie kończy. Spoglądam mianowicie na twitterowy tajmlajn ministra inwestycji i rozwoju Jerzego Kwiecińskiego, a tam zdjęcia z Teatru Wielkiego, elegancko oświetlona scena, na scenie jakaś akademia, na środku sceny prezydent Andrzej Duda i do tego opis: „Prezydent Andrzej Duda w Dniu Kolejarza: »Kolej to służba i pasja«”. Przecieram ci ja oczy ze zdumienia, bo wydawało mi się, że to jakiś archiwalny obrazek z „Trybuny Ludu” z roku 1978, a postać na scenie to sam towarzysz Edward Gierek, I sekretarz KC PZPR. Ale nie, zdjęcie ewidentnie z dzisiaj, zresztą kolorowe, a „Trybuna Ludu” była czarno-biała. A wcześniej na tajmlajnie ministra podobne, tyle że z podpisem „Krzysztof Mamiński, Prezes PKP SA, otwiera uroczystości Dnia Kolejarza w Warszawie w Teatrze Wielkim”.Nie wiem niestety, co powiedział Andrzej Duda poza krótkim fragmentem, przytoczonym przez ministra na Twitterze, a szkoda. Zakładam jednak, że wystąpienie nie odbiegało specjalnie od tego, co prezydent miał do przekazania kolejarzom rok temu. Dlatego będę się posiłkować listem sprzed roku właśnie, gdy przesłanie od nieobecnego niestety prezydenta odczytał minister Andrzej Dera. Oto fragmenty – proszę się wczuć w atmosferę i nie zapominać, że to rok 2018, a nie to żywotna część cywilizacyjnej tkanki każdego rozwiniętego kraju. Nie ma nowoczesnego państwa bez nowoczesnego transportu. Utrzymanie i rozwój kolei jest olbrzymim przedsięwzięciem, na które składa się praca wielu osób. Budowa i remonty trakcji kolejowej, obsługa i naprawa taboru, zarządzanie siecią połączeń, obsługa pasażerów, przeładunek towarów czy wreszcie zapewnienie bezpieczeństwa to tylko niektóre zadania, przed którymi stają Państwo w swojej codziennej pracy. Każde z nich wymaga zaangażowania i odpowiedzialności, a wiele prac wykonuje się w trudnych, niekiedy ryzykownych warunkach. Tym bardziej pragnę złożyć Państwu wyrazy mojego najwyższego uznania i podziękować za codzienną służbę. […]Gdy rano ludzie pracy ruszają na dworce, aby dotrzeć do zakładów, pomnażających dobrobyt naszej wolnej ojczyzny, to wy, kolejarze, wstając jeszcze wcześniej, nieraz przed brzaskiem, ruszacie do lokomotywowni, by uruchomić pociągi i służyć ofiarnie pasażerom. Wszyscy znamy to postukiwanie młotków, odgłosy pneumatyki, hałas silnika, gdy rusza nasz pociąg, ale nie zastanawiamy się, ile potu, ile poświęcenia wymaga ta ciężka, ważna praca. Szanowni Państwo! Polska kolej zmienia się i modernizuje. Szanuję Państwa zaangażowanie w proces unowocześniania i sprawnego funkcjonowania kolei. Państwa praca jest służbą i tak powinna być traktowana. Najlepsze gratulacje kieruję do osób, które dziś otrzymają odznaczenia resortowe i państwowe za zasługi dla polskiego kolejnictwa. Wszystkim Państwu życzę radosnego świętowania oraz wielu sukcesów w życiu zawodowym i się?Tu muszę się przyznać do pewnej manipulacji: środkowy akapit wymyśliłem sam – prezydent tego nie napisał. Ale mam nadzieję, że pasuje i że nadawałbym się na prezydenckiego ghost jak rzecz się ma z Dniem Kolejarza. Skoro bowiem na obchody święta fatyguje się głowa państwa, to musi ono być bardzo doniosłe. Otóż – niekoniecznie. W zetatyzowanej do szczętu II RP Dzień Kolejarza, jak się okazuje, nie był świętem centralnie obchodzonym. Okazjonalnie brali w nim tylko udział ministrowie komunikacji, co jakoś jeszcze daje się zrozumieć. Same zaś PKP powołano dopiero w 1926 było w Peerelu, gdzie było to jedno z hucznie obchodzonych świąt branżowych. Ale to oczywiste – w ludowej Polsce ludzie pracy byli hołubieni na poziomie retoryki, ale nie na poziomie decyzji, pensji, pozycji w państwie. Regularnie peerelowskie w stylu obchody odbywały się do 2000 roku. Potem trochę się to rozeszło. Teraz, jak widać, zaczęło się na nowo i to z udziałem najwyższych czynników państwowych oraz z powrotem do peerelowskiej w stylu celebry. Nic dziwnego, wziąwszy pod uwagę, że mamy najbardziej etatystyczny rząd w historii III zwrócić uwagę na znaczące zdanie w liście prezydenta z 2017 roku oraz na cytat, który przywołał dzisiaj minister Kwieciński. Rok temu 20 listopada prezydent napisał: „Państwa praca jest służbą i tak powinna być traktowana”. Dziś powiedział: „Kolej to służba i pasja”. I tu właśnie wypada się nie zgodzić. Owszem, może być bowiem tak, że kolejarz jest zarazem miłośnikiem kolei i ma do swojej pracy stosunek wręcz emocjonalny. Są takie przypadki – wystarczy na YouTube poszukać filmów, kręconych przez kolejarzy ze swoich tras lub opowiadających o kolei. Sam lubię je oglądać i subskrybuję kilka takich kanałów. Ale to prywatny stosunek niektórych pracowników kolei do swojej pracy. Tacy ludzie są w każdym zawodzie i kolej nie jest tu wyjątkiem: ponadprzeciętnie się angażujący, dbający o renomę swojej profesji. Chwała im za innym jednak jest indywidualny stosunek do danego zajęcia, a czym innym sytuacja, gdy misyjność profesji ogłaszana jest ex cathedra przez ludzi rządzących państwem. Nie znaczy to, że nie ma zawodów misyjnych. Ale można by je policzyć na palcach obu rąk: policjant, żołnierz, lekarz, ratownik medyczny, strażak, sędzia, także dziennikarz, urzędnik państwowy w jakimś stopniu. Misja wynika z tego, że dana profesja jest związana z podstawowymi zadaniami państwa, wśród których jest między innymi zapewnienie obywatelom bezpieczeństwa. Ewentualnie z wpływaniem na same mechanizmy demokracji, jak to jest w przypadku dziennikarzy czy że – po pierwsze – ta lista jest, jako się rzekło, bardzo ograniczona; po drugie – misyjność zawodu wiąże się z określonymi zobowiązaniami uprawiających go osób, ale nie sprawia, że można od nich żądać, aby kierowały się wyłącznie poczuciem misji, rezygnując choćby z oczekiwania przyzwoitych stawek za swoją że kolejarz jest z zasady zawodem misyjnym to absurd. Równie dobrze można za zawód misyjny uznać pilota, rzeźnika, elektryka albo drukarza. Zapewniam, że mógłbym na poczekaniu napisać w imieniu prezydenta RP równie poruszający list, opiewający trudną i odpowiedzialną misję listonosza, hydraulika, górnika, programisty czy doradcy finansowego, bo w tonie narodowej tromtadracji da się retorycznie uzasadnić każdy nonsens. Tak jak kuriozalną ustawę „Apteka dla aptekarza” farmaceuci uzasadniali rzekomą misyjnością swojej by się mogło, że celebracja Dnia Kolejarza to niegroźna schiza socjalistycznego rządu. Tak jednak nie jest. Wbrew pozorom takie fety mają wpływ na funkcjonowanie firmy. Mamy tu bowiem wzajemne wzmacnianie się kilku pierwsze – faktu, że PKP z podległymi spółkami jest od dawna politycznym łupem i polem do harców dla politycznych nominatów, może z niewielkim wyjątkiem prezesury Jakuba Karnowskiego (2012-15).Po drugie – że w PKP współrządzą związki zawodowe, paraliżujące niemal każdy rozsądny ruch naprawczy. Odbija się to w bardzo konkretny sposób na jakości działania firmy. Przykład: Polska jest jednym z nielicznych krajów, w których istnieje obowiązek podwójnej obsady lokomotywy, jadącej z prędkością ponad 160 km/h, gdy nie funkcjonuje system ERTMS/ETCS (system automatycznego sterowania pociągiem i sygnalizacji kabinowej). Ten wymóg nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem – został wprowadzony lata temu pod naciskiem związku zawodowego maszynistów, żeby utrzymać zatrudnienie. Dziś, gdy maszynistów brakuje, paraliżuje polską kolej – nawet jeśli szlak kolejowy na to pozwala, pociąg z pojedynczą obsadą nie pojedzie z prędkością większą niż 160 km/h, bo system ERTMS/ETCS w Polsce jest obecny szczątkowo, a nawet tam, gdzie jest, zwykle nie działa prawidłowo. Dopiero w lipcu tego roku Ministerstwo Infrastruktury się ocknęło i skierowało do Urzędu Transportu Kolejowego oraz pozostałych interesariuszy pytanie, czy można by tę zasadę znieść. Nietrudno sobie wyobrazić, jakie będzie stanowisko przykład związkowej patologii to rozkłady jazdy układane w taki sposób, żeby kolejarzom po służbie było wygodnie dojechać do domów, bez uwzględnienia oczekiwań PiS, obsesyjnie zafiksowany na punkcie roli państwa w każdej możliwej dziedzinie, nazywa PKP „narodowym przewoźnikiem kolejowym”, a kolejarzy zapewnia ustami prezydenta, że pełnią specjalną, wyjątkową rolę. W połączeniu z wymienionymi czynnikami, tworzy to wewnątrz PKP przekonanie, że nie satysfakcja klientów jest tu najważniejsza, ale zadowolenie pracowników – w końcu tak dopieszczanych przez najwyższe przekonanie całkowicie błędne. Kolejarze są po prostu pracownikami firmy, której podstawowym zadaniem nie jest kultywowanie narodowego etosu, ale sprawne i punktualne dowiezienie pasażerów na miejsce. Tylko tyle i aż tyle. Jeśli nie są w stanie tego uczynić, to za moment – mam nadzieję – siądzie im na karkach zagraniczna konkurencja: České Dráhy, Deutsche Bahn, Arriva i inni. A zdecydowana większość pasażerów będzie miała gdzieś, czy wiezie ich „narodowy przewoźnik” czy też czeski brytyjski albo niemiecki, ważne, że szybko i na czas. I jest to odruch całkowicie też coś absolutnie nieprzyzwoitego w sytuacji, gdy tysiące pasażerów codziennie przeklina poziom usług – niepunktualność, brak informacji, opryskliwość, gdy należy się odszkodowanie za spóźnienie – a głowa państwa przychodzi na korporacyjną imprezę i kadzi kadrze dyrektorskiej i związkowej – bo przecież to głównie członkowie tychże zajmowali widownię w Teatrze Narodowym. I nie – nie jest to, jak chcieliby niektórzy, promocja „etosu zawodu”, bo to może mieć miejsce i jest ważne w przypadku zawodów autentycznie misyjnych. Poczucie misji, nad którym czuwać powinien także prezydent, powinni mieć żołnierze, policjanci czy sędziowie. Etos zawodu kolejarza nie ma w sobie niczego specjalnego – jest taki sam jak w przypadku każdego innego zajęcia. Jest ogólnym etosem dobrej roboty: praca ma być wykonana należycie i stosowanie opłacona. Jeśli nie jest wykonana należycie, pracownik powinien ponieść zatem państwo, że kolejny raz zabawię się w prezydenckiego ghost writera i zaproponuję alternatywny tekst przemówienia z okazji Dnia Kolejarza:Szanowni Państwo! Przedstawiciele każdego zawodu lubią o sobie myśleć, że są wyjątkowi. Do pewnego stopnia to prawda – każdy z pracujących Polaków dokłada się do sprawnego funkcjonowania naszego państwa i jego gospodarki. Problem zaczyna się, gdy mniemaniem o własnej wyjątkowości zaczyna się uzasadniać żądania preferencji, przywilejów, a zapomina się o tym, co jest podstawowym zadaniem każdej firmy – czy to prywatnej czy będącej w rękach skarbu państwa. A jest nim nie zatrudnianie ludzi, ale wykonywanie usługi lub produkowanie towarów z zyskiem. Podstawowym zadaniem polskiej kolei jest punktualne dowożenie Państwa klientów do celu podróży. Niestety, w ostatnim czasie mnożą się informacje, że to się Państwu nie udaje. PKP notują rekordową liczbę spóźnień, pasażerowie skarżą się, że nie otrzymują należytej informacji. To powinien być dla Państwa powód do poważnej refleksji – począwszy od zarządu PKP, poprzez szefów poszczególnych spółek, po każdego pracownika kolei. Kryterium oceny Państwa pracy jest zadowolenie pasażerów, a nie kierownictwa z samego siebie albo związkowców z wynegocjowanych układów. Proponuję się nad tym mocno słowa prezydent RP miałyby w Dniu Kolejarza sens. Ale od Andrzeja Dudy z pewnością ich nie usłyszymy.
Przeskocz do treści Matka Dzieciom codziennie rano jeździ koleją. Niczym pewien słynny pies. Jednakowoż pozostałe okoliczności są zgoła inne, bo po pierwsze do pracy, a po drugie, raczej nie będzie z tego lektury dla uczniów szkół podstawowych. Matka Dzieciom bardzo lubi te podróże. Nie ma wyjścia, musi lubić. Tłok, ścisk, cudze łokcie na plecach i pełna świadomość higieny współpasażerów, bądź poważnych braków w tym zakresie. Uczestniczenie w rozmowach telefonicznych, omawianiu nowych odcinków serialu, czy obgadaniu sąsiada. W zasadzie jedyną alternatywą byłaby stała miejscówka w turbo-mega-giga-korku, niezależnie od tego, czy Matka Dzieciom wybierze autobus, czy jazdę Elwirą. Oraz i tak nie miałaby gdzie Elwiry zaparkować. Myślała jeszcze o jeździe rowerem, czy pieszych pielgrzymkach, ale odległość jest znaczna i nie wiadomo czy wypuszczają spocone, czerwone i dzikie kobiety z lasu do naszego biurowca. Podczas dzisiejszej podróży Matka Dzieciom aż zastrzygła uszami. Nieopodal dwie kobiety zmagały się z życiem. Jedna najwyraźniej zmagała się bardziej niż druga i nieustannie brokatowym tipsem dźgała ekran telefonu, nie przerywając oczywiście ani rozmowy, ani dźgania. Chodziło o imię dla córki, którejś z Pań, która to córka jest już bardzo w drodze. Niestety było zbyt ciasno żebym mogła to ocenić wzrokowo. – Do nazwiska mi pasuje najbardziej coś na L. – Lila może? Liliana, ładnie. – Coś bardziej wyjątkowego… – Laura? – Weź, jak przyprawa. Liwia bardziej. Albo Lara. – Legia – pomyślała najciszej jak umiała Matka Dzieciom, z trudem powstrzymując uśmiech.
Czym różni się ekonomia socjalizmu od ekonomii kapitalizmu? Tym czym krzesło elektryczne od zwykłego krzesła – mawiano niegdyś. Dziś socjalizm dogorywa na Kubie i w Korei Północnej, ale jego pozostałości można wciąż znaleźć w różnych krajach świata. W Polsce jednym z reliktów starych, słusznie minionych czasów jest PKP, dla niepoznaki podzielone w ostatnich latach na PKP Przewozy Regionalne i PKP Intercity. W czasach mojej bardzo wczesnej młodości, gdy na półkach sklepowych podziwiałem głównie ocet, a po butelkę Coca-coli stałem w kolejce ciągnącej się, jak mawiają policjanci, „na dwa albo trzy magazynki", skrót PKP rozszyfrowywano w mało subtelny sposób jako: „Po co, k….a, podróżujesz?”. Od tego czasu zmieniło się wiele – orzeł zyskał koronę, Balcerowicz uratował finanse, Michał Listkiewicz załatwił nam Euro 2012 – tymczasem PKP gdzieś z boku tych wielkich przemian „trwało i trwa mać” – jak mawia premier Pawlak. Niestety wobec permanentnego braku autostrad w naszej ojczyźnie oraz niewielkiej liczby lotnisk wobec wspomnianego wcześniej Euro 2012 nasza dzielna kolej miała się stać atutem Polski. I być może nim będzie – pod warunkiem, że podróże koleją będziemy reklamować hasłem „przenieś się wraz z nami w czasie. Następny przystanek – rok 1970”.Podróż z Bydgoszczy do Warszawy trwa dziś w Polsce 3 godziny 43 minuty. Zważywszy, że oba miasta dzieli ok. 284 km to dość długo – bo np. z Krakowa do Warszawy jedzie się 2,5 godziny, mimo że odległość jest podobna. Gdybym był złośliwy mógłbym też zwrócić uwagę, że np. TGV taki dystans pokonuje w godzinę, no ale my mieliśmy dwie wojny, dwie okupacje, Gomułkę, stan wojenny, Jaruzelskiego, Leppera – więc na TGV musimy jeszcze poczekać. Te 3 godziny 43 minuty biorą się stąd, jak tłumaczył mi kiedyś pewien kolejarz, że tory między Toruniem a Bydgoszczą są dość sfatygowane, wymieniać ich nie ma komu, w związku z czym podróż wydłuża się o jakąś godzinkę. Trudno – dwie wojny, dwie okupacje, z losem jechałem ostatnio z Bydgoszczy do Warszawy odliczając owe 3 godziny 43 minuty. Po 3 godzinach 20 minutach znalazłem się na wysokości leżącego na zachodniej rubieży Warszawy Ursusa. Odetchnąłem z ulgą - mimo intensywnych opadów śniegu udało się dojechać do stolicy bez opóźnień. Nawet w myślach chwaliłem już dzielnych kolejarzy, że w odróżnieniu od drogowców zima ich nie zaskoczyła. I wtedy pociąg stanął…Po 5 minutach zacząłem się trochę martwić. Po 10 minutach zacząłem nerwowo zerkać na zegarek. Po 15 minutach postanowiłem zasięgnąć języka u konduktorów. I tu niespodzianka. Mimo że pociąg stał kilkaset metrów od Dworca Zachodniego, konduktorzy z rozbrajająca szczerością poinformowali mnie, że… nie mogą nawiązać łączności z dworcem. Sic! W związku z czym nie mogą mi powiedzieć kiedy pociąg ruszy, czy w ogóle ruszy i o co w ogóle chodzi. Ta wypowiedź mnie nie satysfakcjonowała, jako że troszkę spieszyłem się do pracy, więc ponowiłem pytanie. Tym razem usłyszałem, że przecież wszyscy stoimy w tym samym pociągu i obsługa też już by chciała dojechać do Warszawy, więc nie powinienem się awanturować, tylko cierpliwie czekać, a razem ze mną pełen pociąg pasażerów. Minęło 30 minut. Konduktorzy wciąż nie byli w stanie nawiązać kontaktu z dworcem, morale pasażerów spadało. Znajdujący się w składzie pociągu Wars kusił ciepłymi napojami, ale nikomu nie wpadło do głowy, aby obniżyć poziom frustracji pasażerów wręczając im np. kawę gratis. Co to, to nie. Po godzinie wreszcie się udało nawiązać kontakt z dworcem i uśmiechnięta konduktorka poinformowała pasażerów, że… postoimy jeszcze 30 minut. A może dłużej. W tym momencie jeden z pasażerów westchnął, wyjął komórkę i poinformował swoją żonę, że niestety nie zdąży na samolot, a ja wysiadłem „w polu" i brnąc w śniegu po kolana dotarłem do postoju taksówek. Czego nauczyła mnie ta przygoda? Po pierwsze – tego, że socjalistyczne przyzwyczajenia pracowników państwowych molochów trudno wyplenić nawet po 20 latach wolności. Dla PKP w momencie gdy kupię bilet przestaje być klientem, a staje się frajerem, który teraz powinien być wdzięczny kolei jeśli w ogóle dowiezie go do miejsca przeznaczenia. Po drugie – tego, że monopol zawsze szkodzi, bo mimo że teraz kiedy słyszę PKP zagryzam nerwowo zęby, to i tak następnym razem jadąc do Bydgoszczy będę musiał skorzystać z usług PKP, bo na samolot na razie mnie nie stać, a PKS… to temat na inne opowiadanie. Po trzecie – już dziś uśmiecham się na myśl, jak tłumy angielskich kibiców uwięzione np. między Poznaniem a Warszawą w drodze na mecz swojej reprezentacji usłyszą wypowiadany łamanym angielskim komunikat, że muszą poczekać jeszcze godzinkę albo dwie, chociaż ich pupile wybiegną na murawę za 45 minut. Znając temperament angielskich kibiców śmiem przypuszczać, że zanim wysiądą w polu wytłumaczą dobitnie polskim kolejarzom jak funkcjonuje kolej w Europie w XXI wieku. Szkoda że muszę na to poczekać jeszcze dwa lata.
Podróżowanie pociągami po Rosji może wydawać się dość czasochłonnym przedsięwzięciem, a to ze względu na dalekie dystanse dzielące poszczególne miasta. Świadomi tych odległości Rosjanie wprowadzili wiele udogodnień i szybkich połączeń, dzięki którym zaoszczędzisz swój czas. Nową klasyfikację pociągów w Rosji przedstawiamy poniżej. Superszybkie połączenia kolejowe oferowane są przez rosyjskiego przewoźnika od 2009 roku. Kilka najważniejszych miast, tj: Moskwa, St. Petersburg, Nizhny Novgorod oraz Veliky Novgorod zostały połączone zmodernizowaną siecią, a pojazdy osiągają na niej prędkość przeszło 200 km/h. Znacznie skraca to czas podróży, ale nie zapomniano w tym przypadku i o komforcie pasażerów. Pociągi są nowe, czyste, oferują maksymalne wyciszenie i pełną automatyzację wewnątrz. Podróż w takich warunkach przebiegnie nie tylko szybko, ale i niemal nieodczuwalnie. Ponadto kursują one także do stolicy Finlandii –Helsinek, więc w ten sposób można urządzić sobie całkiem interesującą wycieczkę. Ta klasa pociągów jest obecnie najszybciej rozwijającą się grupą i według planów Federacji Rosyjskiej, do 2030 roku ma połączyć wszystkie okoliczne konglomeracje, skracając czas podróży między nimi do 1,5 godziny. Nowoczesne pociągi Sapsan skrócą podróż z Moskwy do St. Petersburga do 2,5 godziny fot. Oczywiście w Rosji nie zabraknie także klasycznych pociągów, znanych i z naszego podwórka. Choć pierwszy tego typu pojazd stworzono w 1931 roku, to współcześnie niczym nie przypominają one już swoich pierwotnych wersji. Wszystkie pociągi tego typu cechują się dość oryginalnym wystrojem na zewnątrz, jak i wewnątrz pojazdu, co nadaje im unikalny charakter i pozwala przenieść się do nieco innej rzeczywistości. Dla ułatwienia mają one także swoje nazwy, które wyświetlają się na początku składu oraz na tablicach informacyjnych. Dla komfortu pasażerów wszystkie składy wyposażone są także w specjalne przedziały sypialne o klasycznym, albo podwyższonym standardzie. W trakcie każdego przejazdu istnieje także możliwość skorzystania z wagonu restauracyjnego i posmakowania lokalnych specjałów. Specjalną grupę pociągów klasycznych przekształcono w 2009 roku w pociągi Premium. Mają one nowy, odświeżony design i charakteryzują się nieco innym rozmieszczeniem wagonów w środku. Póki co, kursują na kilku trasach z Moskwy do miast: Kazań, Adler, Gorky, Novorossiisk, Svedlovsk oraz Rostov. Co szczególnie ważne, w tej klasie pociągów możliwe jest dokonywanie wcześniejszych zakupów biletów po niższych cenach oraz korzystanie z sezonowych promocji. Źródła:
podróż koleją skraca czas podróży pociągiem